Agaaa’s blog z Afryki


Mango juz wkrotce…
15 października, 2008, 8:42 am
Filed under: Uncategorized | Tagi:

Dziekuje wszystkim tym ktorzy czytaja mojego skromnego bloga. Przepraszam ze teraz nic nie pisze nowego. Jestem w trakcie przeorganizowania i mam zamiar zamiescic tak wiele postow zebyscie mieli duzo do czytania. Niestety czasu na to mam malo. Zajecia w szkole rano, po poludniu w Centrum Mlodziezowym.

Robi sie coraz bardziej goraco – to pocieszenie dla tych ktorym w Polsce zimno. Mango dojrzewa, juz wkrotce bedzie nadawlo sie do zjedzenia 🙂



W koncu jakies zdjecia….
20 września, 2008, 8:55 am
Filed under: Uncategorized | Tagi: , ,

Kilka zdjec z mojego zycia w Malawi 🙂



20 września, 2008, 8:39 am
Filed under: Uncategorized | Tagi: , , , ,

  • A</l
  • a w


  • Pierwsze wrazenia
    22 sierpnia, 2008, 2:18 pm
    Filed under: Uncategorized

    Następnego dnia na lotnisku po pożegnaniu Ani i Grażynki, które po roku wracały do Polski, Ania która teraz ze mną jest powiedziała: „To jedzmy już do naszego domu w Nkhotakota”. Nkhotakota znajduje się o jakieś trzy godziny drogi od Lilongwe nad samym jeziorem Malawijskim. Oczywiście lokalnym transportem może to zając nawet sześć godzin.Nkhotakota będzie naszym domem przez najbliższy rok…<

     

      

    Pierwsze wrażenia – Malawijczycy są niesamowicie sympatycznymi ludźmi. Już od wielu lat słyszałam, że w krajach afrykańskich zawsze jak kogoś spotkasz na ulicy to musisz z nim choć chwilkę pogadać. Życie kwitnie wzdłuż drogi więc już na pierwszym spacerze, wtedy jeszcze w asyście siostry, z każdym musiałyśmy się przywitać. Dlatego trzeba mieć opanowane podstawowe zwroty w języku chichewa:

    Muli bwanji? – Jak się masz?

    Ndili bwino, kaya inu ?  – dobrze, a Ty?

    Zikomo  – dziękuję

     

    Ewentualne dodatkowe wersje które nam doszły to przywitanie rano: Mwadzuka bwanji? – przywitanie rano – w rodzaju jak Ci się wstawało?

    Ndadzuka bwino, kaya inu ? – odpowiedz na to oczywiście dobrze

     

    I popołudniu

    Mwaswera bwanji?

    Ndaswera bwino, kaya inu?

     

    Niesamowite jak na ludziach to robi wrażenie jak powiemy te kilka słów w ich języku. Polecam jeśli ktoś się wybiera do Malawi. Więc tak idziesz sobie poboczem drogi, dodam że jestem pod wielkim wrażeniem w jakim świetnym są one stanie. Chyba zrobię kilka zdjęć ze zbliżeniem, żeby może potem wysłać do Ministerstwa Transportu. Co za wstyd że nawet w Malawi drogi są lepsze niż w Polsce. Jak zwykle uciekam od tematu, więc tak idziesz i spotykasz mnóstwo ludzi : dzieci, sprzedawców, kobiety które chyba jako jedyne wszystko tutaj noszą i zatrzymujesz się, żeby z nimi porozmawiać.

    To bardzo mi się podoba, choć niestety wszędzie czujesz na sobie wzrok bo zawsze będziesz wyglądać inaczej.  



    Juz jestem :
    22 sierpnia, 2008, 2:17 pm
    Filed under: Uncategorized

    Nareszcie wraz z Anią dotarłyśmy do Malawi, a konkretnie do Nkhotakota  ( Kotakota –dla tych którzy pytają jak to czytać).Oczywiście to nie tak, że podróż trwała tak długo, to tylko afrykańska rzeczywistość. Znaleźć Internet nie jest łatwo.

    Będę mieć wiele do opowiedzenia, ale chyba po kolei od początku i niestety w małych ilościach. Czas szybko płynie choć wiecie pewnie, że to my mamy zegarki, a Afrykańczycy mają czas.

    Podróż przebiegła nam bardzo spokojnie. Zaczęła się w Warszawie 9.08.br o  godz. 19.30. Z Warszawy poleciałyśmy do Frankfurtu, stamtąd długi lot do Johanesburga. To nie pierwsza moja podróż samolotem, ale zdałam sobie sprawę że zawsze latałam sama i na krótkich dystansach. A tu tak daleko, już nie mogłam się doczekać. Samolot do Johannesburga był ogromny, strasznie szeroki w porównaniu do tych którymi latamy po Europie. I był pełny niesamowicie różnorodnych ludzi. Na małych telewizorkach pokazywali co chwilkę naszą lokalizacje na mapie co dało nam obraz gdzie w danym momencie jesteśmy. Po około 10 godzinach wylądowałyśmy w Johannesburgu i tu przeżyłam swoje rozczarowanie, gdyż to lotnisko nie różni się wcale od europejskich, a ja już liczyłam na jakąś egzotykę. A Ania gotowała się na ciepełko, a tam chłodno. Jedyna ciekawa różnica, polecam szczególnie panom tak z obserwacji nie próbowałam, to możliwość zrelaksowania się poprzez masaż. Pomiędzy sklepami i barami, zupełnie tak bez zasłonek, tak żeby każdy mógł widzieć panie robią masaż, ale chyba tylko taki przez ubranie – ciekawe, ale może dobry pomysł.

    Na lotnisku w Johannesburgu można było już zauważyć  trochę innym sposób zarządzania, obsługi – powolutku, wszyscy bardzo pomocni.

    Miałyśmy naprawdę szczęście bo nigdzie nie było zbyt długich przerw i czekania na następny samolot. I tak o 11.30 zaczął się ostatni etap naszej podróży do Malawi. A lotnisko w Lilongwe w stolicy to jest dopiero to na co czekałam. Czerwona ziemia, mały budynek, ludzie tłumnie czekający na balkonie. W samolocie wręczali jakieś żółte karteczki, ogłaszając w tym samym momencie możliwość dokonania zakupów z katalogu. A nasz sąsiad obok był tym wyraźnie zainteresowany, bo cały czas machał jakimiś banknotami i wyciągał te dolary żeby każdy mógł widzieć. Dlatego oczywiste wydawało nam się, że te żółte karteczki to zamówienia, więc ich nie wzięłyśmy. Jakież było nasze zdziwienie kiedy zobaczyłyśmy, że każdy w tłumie, który z nami czekał na wpuszczenie do Malawi, ma razem z paszportem ma tą żółtą karteczkę. Kto będzie kiedyś wybierał się do Malawi, to niech lepiej nie zapomni wypełnić tej kartki. Oczywiście  wpuścili nas szczególnie że miałyśmy w paszporcie wizę, ale bez wypełnienia tej kartki się nie obeszło tak że ostatnie z samolotu wkraczałyśmy do kraju. I tu wspaniała wiadomość, bagaże leciały cały czas z nami – dzięki wielkie dla panów którzy jej ciągle przekładali do właściwego samolotu. Niestety, nie został dla nas ani jeden wózek i jak to wszystko zabrać. Co było dziwne, pozwolili mi wyjść na zewnątrz po niego i wrócić. A tam ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu już stała cała grupa powitalna: cztery siostry i Ania z Grażynką. Zupełnie nie byłam na to przygotowana. Pierwsze powitania. Gdy wróciłam z wózkiem po Anię, zaczęło się przywitanie od nowa. Tak rozpoczyna się nasza przygoda w Malawi…

     

    Przez okno samochodu jadąc z lotniska mogłyśmy widzieć to o czym od dawna słuchałyśmy w opowieściach. Mnóstwo ludzi przy drodze, niektórzy czekają, aby coś sprzedać. Kobiety noszące niemal wszystko na głowie – niesamowite !, przepasane chitengami ( to taka kolorowa duża chusta w różne wzory). Małe dzieci mają w tych chustach na plecach. Trzeba to zobaczyć.

    Jaka jest Afryka? Teraz i mi jest trudno krótko odpowiedzieć na to pytanie – piękna- to pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy, ale jest to inne piękno….

     

    O Lilongwe na razie nie mogę dużo opowiedzieć gdyż byłam tam zbyt krótko, ale kiedy znów się tam znajdę na pewno coś napiszę.

     



    Już za tydzień…
    2 sierpnia, 2008, 9:03 pm
    Filed under: Uncategorized